Przeglądając Polski koszykarski internet, można znaleźć tyle samo zwolenników co przeciwników wyjazdu do szkoły w USA.
Przeciwnicy mówią, że "Amerykańska myśl koszykarska jest beznadziejna...", że "Po co wyjeżdzać jak w Polsce mamy dużo lepsze szkolenie młodzieży...", że "To niepatriotyczne opuszczać kraj..." i wiele innych. Zwolennicy natomiast zupełnie na odwrót przeklinają Polskę i wszystko co z Nią związane. Postaram się dzisiaj obiektywnie przedstawić wady i zalety wyjazdu dziecka do USA na podstawie mojego doświadczenia w tym kraju oraz rozmowy z rodzicami i dziećmi, którzy zdecydowali się na wyjazd za ocean.
Prowadząc akademię koszykarską od prawie 5 lat w Stanach, widzę wiele patologii w tutejszym systemie szkolenia młodzieży. Bardzo często jedynym założeniem taktycznym jest podać piłkę do Johna, bo John jest synem trenera, jedynym ćwiczeniem na treningu jest krzyżówka oraz "trening na macie", a trening z dwiema piłkami to tylko na YouTube, ale jest też wiele zalet, o których opowiem później.
Gloryfikacja.
Myślę, że dużym problemem i błędem jest gloryfikacja USA. Ten kraj jak każdy inny ma swoje problemy. Duża część ludzi, która nigdy nie była w Stanach idealizuje swoją wizje USA na podstawie filmów kręconych w Miami i Nowy Jorku, w których każdy jeździ nowym Mercedesem, a zęby ma bielsze niż śnieg na Szwajcarskim lodowcu.
To samo ma się do sportu, ludzie patrzą na koszykówę przez pryzmat topowych drużyn i zawodników NBA, młodzież ogąląda trening LeBrona na YouTube i myśly, że jeżeli wyjadą do szkoły w USA to tak bedzię wyglądać ich codzienność - 4 godziny na sali, kolejne dwie na siłowni nie zapominając o masażyście i dietetyku. Zawiedzeni.
Młodzi, pełni zapału i oczekiwań lądują na lotnisku. Po rozmowie z uzbrojonym urzędnikiem granicznym słyszą "Welcome to United States of America..."
Pierwsze wrażenie, super! Tak jak na filmach... Biznesmeni w garniturach piją kawe w Sturbaksie, ktoś inny biegnie spóźniony do rękawa krzycząc "wait for me.." Ekscytacja wzrasta. Przechodzisz dalej, a tam czeka człowiek z tabliczką z Twoim imieniem. Odbiersz bagaż, wsiadasz do samochodu i jedziesz przez miasto do bursy oglądając 18 kołowe ciężarówki, Tesle, i pickupy - kurde, tak jak sobie wyobrażałem... Dojeżdzasz do szkoły, wchodzisz do trzy osobowego pokoju, siadasz na starym materacu i nie możesz doczekać się jutra. Nazajutrz budzisz się z planem, że rozpoczniesz dzień od siłowni, no a poźniej 100 celnych, kilka godzin zajęć lekcyjnych, a potem trening indywidualny z trenerem. Ale niestety dowiadujesz się że siłownia zamknięta, sala otwarta kilka razy w tygodniu, a zorganizowane treningi zespołowe zaczną się dopiero od połowy października. I dzwonisz zawiedziony do domu, skarżysz się mamie mówiąc, że "nie jest jak na YouTube..." Oszukani.
Rodzice i dziecko czują się oszukani. Ich wizja szkoły w USA była zupełnie inna, bardziej kolorwa. Myśleli, że jak dzieciak przekroczy tylko granice kraju, to stanie się sławny i bogaty w przeciągu tygodnia. Że uniwersytety bedą do nich nieustatnie dzwonić i rywalizować o gracza jak w filmie Blue Chips. Rzeczywistość natomiast jest trochę inna, stąd całe rozczarowanie.
Żal wynika z braku wiedzy, oraz idealizownia USA i przeświadczenia, że pieniądze i sukces leżą tu na ulicy. Przbudzeni.
Minęło pierwszych kilka tygodni, nawiązałeś znajomość z Chrisem z Nowego Jorku, z Mustafą z Algierii i Tao z Pekinu. Pomino, że sala nie jest codzinnie otwarta, to zaczeliście trenować razem na boisku na zewnątrz, wspieracie się wzajemnie, poznajecie różne kultury. Przechodzisz szybką naukę angielskiego, zaczynasz mówić amerykańskim slangiem, i uświadamiasz sobie, że miesiąc rozmów z Chrisem dało Ci więcej niż 4 lata pracy nad angielskim z Pawłem ze szkoły językowej. Kilka razy w tygodniu grasz mecze 3x3 lub 5x5 z miejscowymi atletami, skaczącymi wyżej niż Ty masz wzrostu. Pierwszych kilka meczy nikt Cię nie wybiera do drużyny bo jestes nowy, biały i chudy. A jak już wejdziesz na parkiet dostajesz łokciem w żebra w co drugiej akcji. Z biegiem czasu wyrabiasz sobie boiskowy respekt, trenując dzień w dzień - oddając setki rzutów na zewnętrznym boisku. Siłownia jest zamknięta, ale w pokoju robisz pompki i brzuszki. Twój angielski pomimo, że z akcentem jest płynny i prawie bezbłędny.
Miejscowi zaczynają zbijać z Tobą pione w korytarzu, zaczynasz wybierać zawodników do swojej drużyny. Uczysz się, że to Twoja determinacja decyduje o sukcesie, a nie zewnętrzne warunki. Uczysz się, że murzyni to nie tylko bandyci i złodzieje, że nie każdy latynos jest tu nie legalnie i handluje narkotykami. To Ty wybierasz przedmioty w szkole, którch chcesz się uczyć, a nie narzucony z góry system, jesteś nagradzany za każdy sukces, co motywuje Cię do dalszego działania. Nauczyciele rozumieją, że koszykówka jest częścia Twojego życia, że sport to nie tylko "bezsensowne kopanie piłeczki", a sposób na uzyskanie uniwersyteckiego stypendium. a Miało być tak pięknie...
Słyszałem o przypadkach dzieci wracających do Polski po pierwszym czy drugim semestrze nauki w USA ze względu na rozczarowanie tutejszym systemem edukacyjnym oraz sportowym. W części przypadków zakładam, że rozgoryczenie było uzasadnione. Tak, niektóre szkoły mają niższy poziom nauczania niż szkoły Polskie, czy niektóre programy koszykarskie są na poziomie sobotniego meczu na orliku. Ale nie można generalizować i wrzucać całego Amerykańskiego systemu do jednego worka. Jeżeli jedziesz na wakacje do Turcji i pada cały tydzień, to nie znaczy, że pada tam cały rok.
Zawodowcy.
Często na Polskich forach koszykarskich mówi się, że ktoś sobie zmarnował karierę wyjeżdzając do szkoły do USA czy to do liceum czy koledżu. Albo, że nic nie zyskał wyjeżdzając. Zgadzam się, może koszykarsko niektórzy zawodnicy nie zyskują wiele, ale fakt bycia wyeksponowanym na inne kultury jest bezcenny. Możliwość wyjazdu i mieszkania w innym miejscu nawet przez rok, zmienia Twoją perspektywę patrzenia na świat na całe życie.
Podsumowanie.
Wyjeżdzając do USA bardzo ważnym jest bycie otwartym na możliwości, których jest tu wiele. Przyjeżdzając tutaj nie dostaniesz odrazu stypenduim sportowego, a możliwość jego uzyskania. Nie dostaniesz z marszu miejsca w pierwszej drużynie szkolnej, a możliwość zaprezentowania umiejętności i determinacji, które później mogą odpłacic miejscem w drużynie. Twój angielskie nie bedzię płynny i bezbłędny na drugi dzień, ale dostaniesz możliwość doskonalenia języka. Jeżeli interesuje Cię astronomia, to w większości przypadków szkoła pomoże Ci w rozwijaniu Twojego zainteresowania. Jeżeli interesują Cie inne kultury, to zapewne bedziesz miał znajomych z innych kultur od których możesz się uczyń na ich temat, a nie tylko z książek. Będąc w drużynie szkolnej w 99% przypadków nie będziesz miał możliwości grania przed trenerem Krzyżewskiem czy Caliparim, ale jest możliwość, że trenerzy z mniejszych szkół będą Tobą zainteresowani.
Patryk J.
2 Komentarze
Aleksandra Gorzkiewicz
11/29/2022 03:09:57 am
Jestem zainteresowana zostać zawodniczką amerykańskiego klubu koszykarskie go
Odpowiedz
Siergiej Briszten
2/23/2023 09:41:19 am
Dziękuję za szczegółowe informacje. Pozdrawiam.
Odpowiedz
Odpowiedz |
AutorPatryk Janiszewski, od kilku lat mieszka na Florydzie gdzie prowadzi akademię koszykarską - Coach P Basketball - Basketball Training Archiwa
Marzec 2021
|